Znudzeni wspinaniem na Wykieniu postanowiliśmy z Martą i Anią pojechać na Stokówkę. Odległośc jest znaczna, dlatego nawet nie było w planach załojenia czegoś porządnego. Odwiedziny miał być rekonesansem. Były kamieniołom kalcytu wzbudził w nas dwojakie uczucia. Z jednej strony odpychały ogólny syf pod skalami, brzydkie krzaczory i niezmiernie nieprzyjemna woń moczu w tym „wąwozie”. Z drugiej totalna rozmaitość form wspinaczkowych! Każdy znajdzie coś dla siebie od połogich dwójek po całkiem porządne przewieszenie.
Niestety na Stokówce nie udało nam się zrobić fotograficznych pamiątek. Padły baterie w jednym aparacie, padły w kolejnym. Ratunkiem mogła być moja komórka z marnym 3,2 MPx która też umarła. Dlatego tylko te dwa marne zdjęcia w galerii.
Zakosiliśmy drogi od nr 2 do 8 na topo. (Więc łupem padła VI.1 J ). Dość sporym ploblemem okazała się być gęsta siatka dróg. W sumie nie wiedziałem nigdy do końca czy jeszcze jestem na właściwej drodze.
Wnioski ze zwiadu są następujące: jeśli tylko znajdzie się chętna ekipa by się z nami zabrać, wracamy tam na pewno zrobić cos konkretniejszego. Stokówka kusi na przyszły sezon :)
Copyright © 2014 by gorskieblogi